12 maja wybuchły w Warszawie walki uliczne między siłami wiernymi legalnym władzom a oddziałami wojskowymi popierającym Józefa Piłsudskiego. Odradzające się dopiero państwo polskie po raz kolejny stanęło na krawędzi wojny domowej.

Polska po wielu pokoleniach pod zaborami miała ogromne trudności z bieżącymi problemami gospodarczymi, społecznymi i politycznymi. Szwankował ustanowiony model demokracji i praworządności. Słabość kolejnych rządów powodowała permanentny chaos, anarchizację i groźbę destabilizacji państwa.  Od początku II Rzeczpospolitej do zamachu majowego rządy zmieniały się aż 16-krotnie. Na czele ostatniego gabinetu, utworzonego 10 maja,  stał Wincenty Witos.  Józef Piłsudski zrażony do funkcjonowania polskiej demokracji zdecydował się na siłowe rozwiązanie. Lewica wiązała z powrotem Marszałka do polityki ogromne nadzieje, prawica tak się go obawiała, że niektórzy jej liderzy uciekali z Warszawy. Nawet wojsko było podzielone na oddziały wierne rządowi i na otwarcie popierające Marszałka. 10 maja Józef Piłsudski udzielił wywiadu "Kurierowi Porannemu", w którym oświadczył, że staje do walki ze złem, za które uważał „sejmokrację” i zapowiedział sanację życia politycznego. W nocy na 12 maja w warszawskim garnizonie ogłoszono alarm. Część oddziałów wojskowych ruszyła do Rembertowa i oddała się pod dowództwo Piłsudskiego. W ciągu dnia rząd ogłosił stan wyjątkowy, a wojsko obsadziło warszawskie mosty. Około piątej po południu Piłsudski spotkał się z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim na moście Poniatowskiego. Rozmowa ostatniej szansy odbyła się w cztery oczy i nikt postronny nie słyszał, o czym mówili dwaj przywódcy, ale można się domyślać, że Marszałek zażądał utworzenia nowego stabilnego rządu i wzmocnienia władzy wykonawczej. Prezydent Wojciechowski opisywał potem to spotkanie: ”Nadjechało auto z Piłsudskim i paroma oficerami. Zbliżył się on do mnie sam. Powitałem go słowami: "Stoję na straży honoru Wojska Polskiego", co widocznie wzburzyło go, gdyż uchwycił mnie za rękę i zduszonym głosem powiedział: "No, no, tylko nie w ten sposób". Strząsnąłem jego rękę, nie dopuszczając do dyskusji: "Reprezentuję tutaj Polskę, żądam dochodzenia swych pretensji na drodze legalnej. "Dla mnie droga legalna zamknięta"– wyminął mnie i skierował się do stojącego kilka kroków za mną szeregu żołnierzy".
Pół godziny po tej rozmowie padły pierwsze strzały.  O godzinie 19 oddziały Piłsudskiego rozpoczęły atak na most Kierbedzia, a godzinę później Marszałek  przybył do komendy miasta. Wobec przelewu bratniej krwi obie strony zdecydowały się na rozpoczęcie rozmów. Mediatorem pomiędzy walczącymi stronami został marszałek sejmu Maciej Rataj.  Sytuacja na polu walki zmieniała się na korzyść zamachowców, którzy zdobywali stopniowo przewagę. 14 maja wojska Piłsudskiego w Warszawie liczyły już blisko 10 tys. żołnierzy i członków Związku Strzeleckiego. Strona rządowa miała czterokrotnie mniej żołnierzy. Oddziały Marszałka ponadto posiadały czołgi i samochody pancerne, a strona rządowa nie miała nawet artylerii. Wobec pogarszającego się położenia legalnych władz, jeszcze tego dnia do dymisji podał się prezydent Wojciechowski i rząd Witosa, a obowiązki głowy państwa przejął marszałek Sejmu.

Dla wielu oficerów przewrót był straszliwym dramatem moralnym. Po obu stronach zginęło 215 żołnierzy i 164 cywilów. Generał Kazimierz Sosnkowski stojąc przed wyborem: posłuszeństwo legalnemu rządowi czy Naczelnemu Wodzowi popadł w taką depresję, że próbował popełnić samobójstwo.  

31 maja Zgromadzenie Narodowe wybrało Józefa Piłsudskiego na prezydenta kraju, ten jednak odmówił przyjęcia tej funkcji, bo uważał, że urząd ten ma za małe prerogatywy, żeby mógł naprawić sytuację w kraju. Faktycznie piastował w tym czasie tylko urząd Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, ale faktycznie trzymał w swych rękach najwyższą władzę w państwie. Po przewrocie premierem został lojalny wobec niego Kazimierz Bartel, a prezydentem jego stary towarzysz konspiracyjnej walki Ignacy Mościcki.  Przewrót majowy odcisnął głębokie piętno na dalszych losach II Rzeczypospolitej i oceny tego wydarzenia były skrajnie różne, a dyskusja na temat oceny tych wydarzeń trwać będzie wiecznie.

(Zdjęcie wykonane 12 maja 1926 roku przed decydującym spotkaniem marszałka Józefa Piłsudskiego z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim na moście Poniatowskiego w Warszawie. Od lewej widoczni są: Kazimierz Stamirowski, Marian Żebrowski, Gustaw Orlicz-Dreszer, Józef Piłsudski, Władysław Jaroszewicz i Michał Galiński. Zdjęcie wykonał Marian Fuks. Źródło kopii cyfrowej: Wikimedia Commons. )