W 1914 roku wybuchła I wojna światowa. Od pierwszych dni konfliktu ziemie polskie stały się terenem działań wojennych. Latem 1914 roku Rosjanie podjęli ofensywę w Prusach Wschodnich, zakończoną ich klęską pod Tannenbergiem. Lepiej wiodło im się na froncie przeciwaustriackim. Do końca roku zajęli prawie całą Galicję wraz ze stolicą kraju - Lwowem. Zimą 1914/1915 front stał na linii Karpat. W maju 1915 roku Niemcy i Austriacy przełamali front rosyjski pod Gorlicami. Rozpoczął się wielki odwrót Rosjan, zakończony pod koniec roku na linii biegnącej od Zatoki Ryskiej do granicy Rumunii. Odtąd działania zbrojne toczyły się daleko na wschód od obszarów zamieszkałych przez ludność polską. Królestwo Polskie zostało podzielone na obszar okupacji niemieckiej z siedzibą w Warszawie i obszar okupacji austriackiej z siedzibą w Lublinie. 

    W ciągu pierwszego roku wojny, kiedy to przez ziemie polskie przetaczał się front wschodni, Polacy narażeni byli na bezpośrednie skutki walk. Na samym początku wojny ofiarą zemsty za rzekomy atak cywilów na wkraczające wojsko niemieckie padło miasto Kalisz. W miejscach, gdzie front zatrzymywał się na dłużej i gdzie doszło do walk pozycyjnych (w Karpatach czy w rejonie Bolimowa i Puszczy Mariańskiej) doszło do ciężkich zniszczeń typowych dla strefy przyfrontowej. W 1915 roku Rosjanie gruntownie ewakuowali Królestwo Polskie, wywożąc w głąb Rosji całe zakłady przemysłowe wraz z personelem i maszynami. Wobec późniejszej rewolucji w Rosji maszyny te nigdy do Polski nie powróciły. Kiedy porównuje się zniszczenia przemysłu polskiego po obu wojnach światowych widać charakterystyczną różnicę. Po II wojnie światowej o wiele większe były zniszczenia budynków. Ale straty w maszynach były znacznie mniejsze. Maszyny te z reguły pracowały do ostatniej chwili na potrzeby gospodarki niemieckiej, a potem front przetoczył się tak szybko, że Niemcy nie zdążyli ich zniszczyć. Po I wojnie światowej z reguły było odwrotnie: pozostały nienaruszone budynki, ale bez maszyn w środku. Był to rezultat ewakuacji rosyjskiej z 1915 roku. 
    
    Po 1915 roku działania wojenne nie były już bezpośrednio dotkliwe dla ludności polskiej. Coraz poważniejszym problemem stawały się natomiast ograniczenia wynikające z gospodarki wojennej. Zasadniczymi problemami były: aprowizacja i finansowanie wojny. Państwa walczące musiały zawiesić wymienialność swoich walut na złoto. Potem można było zwiększać emisję własnej waluty ponad poziom, limitowany podczas pokoju przez konieczność utrzymania ustawowego pokrycia w złocie. Zwiększanie emisji pieniądza przy równoczesnym spadku oferowanych na rynku dóbr konsumpcyjnych groziło inflacją. Doraźnie zapobiegała temu blokada cen i płac. W takiej sytuacji mieliśmy do czynienia z tzw. inflacją utajoną. Objawiała się ona nie tyle wzrostem cen, co pustkami w sklepach. Jeśli ludność mimo to miała mieć możliwość zaopatrzenia w podstawowe artykuły spożywcze, należało wprowadzić system kartkowy. Żeby kupić np. chleb, nie wystarczało  mieć pieniądze. Trzeba było jeszcze mieć kartki. System taki oznacza, że władze zobowiązują się zaopatrzyć rynek w pewną ilość dóbr poniżej cen rynkowych. Dlatego trzeba było zrobić jeszcze jeden krok. Wprowadzić obowiązkowe dostawy od rolników. Rolnicy byli zobowiązani odsprzedać państwu po cenach oficjalnych określone kontyngenty. Dopiero po wywiązaniu się z tego obowiązku mogli to, co im pozostało, sprzedać na wolnym rynku. Taki mechanizm pozwalał na ukrycie rozmiarów inflacji. Dlatego pełne inflacyjne skutki wojny stały się widoczne dopiero po jej zakończeniu i uwolnieniu cen. Wojna przyniosła głód. Upadek produkcji rolnej spowodowany był, m. in. mobilizacją koni, przez co gospodarstwa rolne utraciły siłę pociągową. Kilkuletnie niedożywienie doprowadziło do takiego osłabienia ludności, że w pierwszych latach po wojnie epidemia grypy „hiszpanki” pochłonęła w Europie ok. 20 mln ofiar. 

Po wycofaniu Rosjan w Królestwie Polskim Niemcy początkowo wprowadzili na okupowanych terenach tzw. ostruble, emitowane w Poznaniu. W 1917 roku odrębność Królestwa Polskiego zyskała również wymiar walutowy. W Królestwie Polskim Niemcy utworzyli Polską Krajową Kasę Pożyczkową, która zaczęła emitować marki polskie. Marka polska równa była niemieckiej, a Rzesza Niemiecka zobowiązała się wymienić w przyszłości marki polskie na niemieckie "po cenie nominalnej".  

Czas inflacji
Pierwsza wojna światowa zniszczyła system gospodarczy oparty na złotej walucie, liberalnej polityce gospodarczej i względnie niskich barierach celnych. Podczas wojny nagromadziły się przyczyny wielkich inflacji, które wybuchły jawnie wkrótce po jej zakończeniu. Nie było to tylko polskie doświadczenie w tym okresie – w jakiś sposób doświadczyła tego cała Europa. Polska należała natomiast (wraz z państwami pokonanymi: Niemcami, Austrią, Węgrami i Rosją Radziecką) do dość wąskiej grupy państw, w których inflacja doszła do fazy hiperinflacji. O przynależni Polski do tej grupy zadecydowała wojna polsko-radziecka.  

Spośród walut będących w obiegu tylko marka polska nie była używana w żadnym innym państwie. Dlatego zdecydowano się na pozostawienie PKKP i marki polskiej z tym, że rozwiązanie takie traktowano jako tymczasowe. Reformę walutową odkładano do czasu zakończenia działań wojennych. W lutym 1919 roku minister skarbu Józef Englich przygotował projekt ustawy, na mocy której przyszła polska instytucja emisyjna miała nosić nazwę Bank Polski, a przyszłą polską walutą miał być "lech", dzielący się na 100 groszy. Dnia 28 lutego 1919 roku Sejm przyjął ten projekt, zmieniając jedynie nazwę "lech"  na "złoty”. 

Do końca 1920 roku deficyt budżetowy był bezpośrednim skutkiem toczącej się wojny. Koniec wojny i podpisanie pokoju w Rydze (1921) zmieniły charakter inflacji polskiej. Dotychczas przyrosty emisji pieniądza były mniejsze od deficytów budżetowych. Inaczej mówiąc, maszyny drukarskie PKKP pracowały całkowicie na pokrycie deficytów budżetowych. W 1921 roku proporcje te się odwróciły: przyrosty emisji stały się większe od deficytów budżetowych. Oznaczało to, że rząd kontynuuje inflację już nie z konieczności, ale traktując ją jako metodę nakręcania koniunktury i pomoc w odbudowie gospodarczej kraju. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że o ile do 1921 roku inflacja była koniecznością, po tej dacie stawała się kwestią wybory politycznego. W tym samym roku uwolniono ceny. Odtąd inflacja stała się jawna, i przejawiała się nie tyle pustoszeniem sklepów, ile wzrostem cen. 

Inflacja, przy wszystkich swoich wadach, miała też pewne zalety. Nakręcała koniunkturę i zmniejsza bezrobocie. Szybka deprecjacja zobowiązań zabezpieczała przed bankructwem. Poprawiała też konkurencyjność zewnętrzną kraju poprzez mechanizm tzw. inflacyjnej premii eksportowej. Polegała ona na tym, że państwo ogarnięte inflacją miało tańszą siłę roboczą i niższe koszty produkcji niż konkurencja, ponieważ kursy obcych walut wzrastają szybciej, niż ceny krajowe. 

W połowie 1923 roku inflacja przeszła w hiperinflację. Termin ten oznaczał inflację na tyle szybką, że nie nakręcała już koniunktury. Mimo szybkiego wzrostu cen produkcja zaczęła spadać a bezrobocie rosnąć. Ekonomiści lokują granicę, od której zaczyna się hiperinflacja w okolicach 50% miesięcznie. Ważniejsze od procentów były jednak pewne mechanizmy. W okresie hiperinflacji zamierał kredyt i handel. Kończyły się też ułatwienia związane z inflacyjną premią eksportową. Hiperinflacja doprowadziła do napięć społecznych, których kulminacją były wydarzenia krakowskie w listopadzie 1923 roku. W takiej atmosferze upadł centroprawicowy rząd Chjeno-Piasta z Wincentym Witosem na czele. Towarzyszyła temu powszechna świadomość, że dla kolejnego gabinetu reforma gospodarcza będzie zadaniem numer jeden. Naturalnym kandydatem na premiera i ministra skarbu był Władysław Grabski, który już dwukrotnie: w 1920 i wiosną 1923 roku jako minister skarbu zmagał się z inflacją.  

Reformy Władysława Grabskiego
Władysław Grabski widział konieczność przeprowadzenia dwóch reform: skarbowej i walutowej. Źródłem inflacji był bowiem deficyt budżetowy. Należało zatem usunąć nie tylko objawy, ale i przyczynę problemu. Równowagę budżetową premier zamierzał osiągnąć poprzez zmniejszenie wydatków administracyjnych oraz likwidację dotacji do kolej. W pierwszych latach niepodległości państwo celowo utrzymywało taryfy kolejowe na niskim poziomie, traktując to jako pomoc w odbudowie gospodarczej kraju. Teraz taryfy miały wzrosnąć tak, by kolei nie wymagała dotacji. Po stronie dochodów podstawą stabilizacji miał być nowy podatek – majątkowy, który miał obowiązywać prze 3 lata. W styczniu 1924 roku sejm udzielił rządowi pełnomocnictw na pół roku. Na mocy pełnomocnictw prezydent mógł wydawać w sprawach finansowych przygotowane przez rząd dekrety z mocą ustawy. 

Równolegle do reformy skarbowej toczyły się prace nad reformą walutową. W styczniu 1924 roku udało się ustabilizować markę na poziomie ok 9 mln za dolara. Był to przełom psychologiczny, gdyż znaczna część społeczeństwa uwierzyła w skuteczność stabilizacji. Trwały przygotowania do wprowadzenia złotego. W styczniu 1924 roku utworzony został pięcioosobowy komitet organizacyjny Banku Polskiego ze Stanisławem Karpińskim, prezesem Związku Banków w Polsce na czele. W marcu 1924 roku rozpoczęto subskrypcję akcji Banku Polskiego, w wyniku której 1 mln stuzłotowych akcji znalazło się w rękach 176 tys. akcjonariuszy. Akcje były bardzo rozproszone - 150 tys. akcjonariuszy posiadało po 1 lub 2 akcje.

    W kwietniu 1924 roku Bank Polski rozpoczął działalność. Pierwszym prezesem został Stanisław Karpiński. Bank podjął emisję nowej waluty - złotego polskiego. Złoty został zrównany z frankiem szwajcarskim. Wynikał z tego kurs 5,18 złotego za 1 dolara. Marki polskie wymieniono na złote w relacji 1,8 mln marek za 1 złotego. Złoty miał być emitowany w systemie Gold Exchange Standard, tzn. w skład jego pokrycia miało wchodzić złoto i waluty obce wymienialne na złoto. Pokrycie nie mogło być niższe niż 30%. Obok banknotów Banku Polskiego w obiegu miał się znajdować bilon, którego emisję pozostawiono w rękach Skarbu, ograniczając ją ustawowo do 12 złotych na osobę. Rząd miał też prawo emitować bilety skarbowe (bilety zdawkowe) do sumy 150 mln zł. 
    Ważnym elementem reform Grabskiego była też konsolidacja bankowości państwowej. Grabski był wyznawcą liberalnych poglądów i nie uważał za wskazane rozbudowywanie sektora państwowego w gospodarce. W bankowości widział jednak taką potrzebę. Uważał, że bankowość prywatna powinna sobie poradzić z zaspokojeniem potrzeb gospodarki w zakresie kredytu krótkoterminowego, ale w dziedzinie odbudowy po latach inflacji kredytu długoterminowego niezbędna będzie aktywność państwa. Grabski odziedziczył po poprzednikach kilka osłabionych przez inflację państwowych banków, które teraz wzmocnił i zreorganizował. Sektor państwowy miał się odtąd składać z trzech instytucji: założonych w 1919 roku Państwowego Banku Rolnego i Pocztowej Kasy Oszczędności oraz Banku Gospodarstwa Krajowego, utworzonego przez Grabskiego w maju 1924 roku z trzech mniejszych instytucji. 

    Reformy Grabskiego wpisywały się w szerszy proces powojennych stabilizacji walutowych w Europie. W listopadzie 1923 roku komisarz walutowy Rzeszy Hjalmar Schacht wprowadził w Niemczech nową walutę - rentenmarkę, co zakończyło hiperinflację w Niemczech. W październiku 1923 roku wprowadzono guldena w Wolnym Mieście Gdańsku. Hipetrinflacje: austriacka i węgierska miały łagodniejszy przebieg. Stabilizacja austriacka, dzieło kanclerza Ignacego Seipela, dokonała się w 1922 roku. Na Węgrzech program stabilizacyjny Istvána Bethlena przyniósł efekty w marcu 1924 roku. Sukces Grabskiego stawiał go wśród wymienionych reformatorów, pamiętać jednak należy, że wszystkie pozostałe stabilizacje odbyły się dzięki pomocy międzynarodowej. Tylko stabilizacja polska oparta była wyłącznie na zasobach wewnętrznych. Była to trochę cnota z konieczności. W ówczesnej sytuacji politycznej popularne w Europie było przekonanie o konieczności rewizji granic Niemiec ustalonych w traktacie wersalskim. Były powody do obaw, że ewentualna pomoc finansowa dla Polski zostanie powiązana z postulatem rewizji granic zachodnich. W tej sytuacji bezpieczniej było oprzeć reformę na zasobach wewnętrznych. 

Problem reformy rolnej
    Rząd Grabskiego przygotował też ostateczną wersję reformy rolnej. W Polsce sprawa ta miała już długą historię. Ustawa z 1920 roku, która przewidywała 50% odszkodowanie dla właścicieli ziemskich, w 1921 roku okazała się być sprzeczna z konstytucją. W maju 1923 roku prawica i PSL  "Piast" zawarły tzw. pakt lanckoroński, w którym uzgodniono łagodniejszą wersję reformy. Wielka własność ziemska miała się parcelować sama, dobrowolnie i za pełnym odszkodowaniem. Rocznie miało ulegać parcelacji 200 tys. ha. Rząd miał wkraczać do akcji tylko w przypadku, gdyby limit ten nie został wykonany i "doparcelowywać" przymusowo brakującą część. Ustawa oparta na tych zasadach została ostatecznie uchwalona 28 grudnia 1925 roku, już po upadku rządu Grabskiego, ale była dziełem tego właśnie rządu. 

Kryzys postabilizacyjny
    Za stabilizację waluty Polska zapłaciła pogorszeniem koniunktury i wzrostem bezrobocia. Był to typowy kryzys postabilizacyjny, którego nie uniknął żaden kraj wychodzący z inflacji. W 1925 roku nad osiągniętą z takim trudem stabilizacją gospodarczą zaczęły się gromadzić czarne chmury. Podatek majątkowy okazał się trudny do ściągnięcia. Podkopało to równowagę budżetową. Równocześnie wygasły traktatowe zobowiązania Niemiec do stosowania w handlu z państwami Ententy (w tym Polski) klauzuli najwyższego uprzywilejowania. Niemcy, dotychczas główny partner handlowy Rzeczypospolitej, rozpoczęły z Polską wojnę celną. W szczególny sposób dotknęła ona eksport polskiego węgla. Celem Niemiec było doprowadzenie do załamania gospodarczego Polski, co w efekcie miało skłonić rząd polski do podjęcia rozmów na temat rewizji granicy polsko-niemieckiej. Na dłuższą metę Niemcy przegrały wojnę celną. Nie dość, że spodziewany efekt polityczny nie nastąpił, ale też znacznie zmniejszyła się gospodarcza zależność Polski od Niemiec. Doraźnie konflikt pogłębił jednak problemy gospodarcze Polski. 
    
    Latem 1925 roku kurs złotego się zachwiał.     Bank Polski bronił złotego poprzez interwencję giełdową oraz restrykcje kredytowe. Te ostatnie jednak godziły w interesy banków prywatnych i to w momencie, kiedy ich klienci, zaniepokojeni spadkiem złotego, zaczęli wycofywać wkłady. Sytuację banków pogarszało też załamanie cen rolnych, co stawiało pod znakiem zapytania ściągalność kredytów ulokowanych w rolnictwie. We września 1925 roku rozpoczął się kryzys bankowy. Rząd opanował panikę,  tworząc Fundusz Pomocy Instytucjom Kredytowym, który działał za pośrednictwem BGK. Podwójny kryzys: walutowy i bankowy zachwiał pozycją Grabskiego. Jesienią 1925 roku cały dorobek stabilizacji gospodarczej wydawał się przekreślony. Grabski zażądał od prezesa Banku Polskiego Stanisława Karpińskiego interwencji giełdowej. Ten odmówił stwierdzając, że nie będzie marnował resztek zasobów dewizowych na działania, w których sens ani skuteczność nie wierzy. Konflikt z Karpińskim był bezpośrednią przyczyną dymisji Grabskiego w listopadzie 1925 roku. 

Druga stabilizacja
    W następnym rządzie premiera Aleksandra Skrzyńskiego kluczową funkcję ministra skarbu sprawował Jerzy Zdziechowski. Nowy minister zdecydował się na zaniechanie prób przywrócenia złotemu kursu sprzed kryzysu. Nazwał tę politykę "poszukiwaniem gospodarczego kursu złotego". Było to uzasadnione tym bardziej, że dzięki załamaniu waluty znów pojawiły się korzystne warunki dla polskiego eksportu. Zamiast ponawiać beznadziejne próby odzyskania dawnego kursu 5,18 za dolara, należało pozwolić złotemu spadać do takiego poziomu, który będzie korzystny dla gospodarki. Jeśli jednak polityka taka nie miała prowadzić do powrotu prawdziwej inflacji, to musiały jej towarzyszyć wysiłki na rzecz zrównoważenia budżetu. W lutym 1926 roku pojawiły się pierwsze oznaki poprawy koniunktury. Zaczęła rosnąć produkcja i spadać bezrobocie. Ponadto Zdziechowskiemu udało się zmienić nastawienie kapitału zagranicznego do Polski. Udało mu się zjednać przychylność Amerykanów dla idei udzielenia Polsce dużej pożyczki stabilizacyjnej. W ramach przygotowań do tej operacji Zdziechowski zaprosił do Polski misję doradców finansowych pod przewodnictwem Edwina Kemmerera. Dalszej stabilizacji gospodarczej stanęła na przeszkodzie destabilizacja polityczna. W kwietniu 1926 roku upadł rząd Skrzyńskiego. Przeciw następnemu gabinetowi, z Wincentym Witosem na czele, Józef Piłsudski przeprowadził zamach majowy. 

Historyczne szczęście sanacji polegało na tym, że objęła ona władzę w momencie poprawy koniunktury. W 1926 roku rozpoczął się okres dobrej koniunktury. Program stabilizacyjny rządu Skrzyńskiego stworzył podstawy do osiągnięcia równowagi budżetowej. Złoty, który przeżył gwałtowne załamanie w 1925 roku, został ustabilizowany na nowym poziomie i nawet dramatyczne wydarzenia związane z zamachem majowym nie spowodowały już jego dalszego spadku. Spadek wartości waluty ułatwił natomiast eksport i poprawił bilans handlowy. Strajk górników brytyjskich wiosną 1926 roku otworzył przed Polską nowe rynki eksportowe (głównie w państwach skandynawskich) i spowodował, że Niemcom nie udało się osiągnąć celów, które stawiali sobie wszczynając z Polską wojnę celną w 1925 roku. Wszystkie te zmiany nie były zasługą nowej ekipy, ale mogła je ona zapisać na swoje konto. 

    Druga stabilizacja została sfinalizowana w październiku 1927 roku. Polska uzyskała od Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii pożyczkę w wysokości 62 mln dolarów i 2 mln funtów. Złoty uległ oficjalnej dewaluacji o 42% w stosunku do parytetu z 1924 roku. Po dewaluacji kurs wynosił 8,91 za dolara. Równocześnie zwiększono pokrycie emisji złotem. Uczyniło to ze złotego jedną z najmocniejszych walut Europy i utrwaliło dobrą koniunkturę, którą przerwał dopiero wielki kryzys lat 30-tych. To właśnie wtedy intensywnie budowano Gdynię, podjęto budowę linii kolejowej Śląsk-Gdynia (tzw. magistrali węglowej), zbudowano Zakłady Azotowe w Mościcach (dziś część Tarnowa). Popierano też rozwój przemysłu tzw. trójkącie bezpieczeństwa: w widłach Wisły i Sanu. Industrializacja była uważana za główny cel programu modernizacji kraju. 

Wojciech Morawski
Szkoła Główna Handlowa